SEKRETY I KŁAMSTWA

wpis w: Film | 0

“Sekrety i kłamstwa” w reżyserii Mike’a Leigha

 

Na początku chcę Wam przedstawić myśli mojej siostry dotyczące tego filmu. Poniżej napiszę co mnie z tych przemyśleń zastanawia, co mnie porusza i dlaczego.

 

Główna bohaterka zdaje się być osobą niedojrzałą emocjonalnie, zaburzoną, podczas, gdy okazuje się, że dźwiga tajemnicę, której nie chce ujawnić. Gdy odnajduje ją jej córka, Hortense, którą oddała po porodzie do adopcji, zaczyna dojrzewać i okazuje się być wrażliwą, piękną osobą. Jej córka, która ją odnalazła, daje jej siłę, aby stanąć w prawdzie wobec siebie i innych. Tajemnice długo skrywane potrafią zniszczyć (każdy z bohaterów ma swoje własne sekrety, które sprawiają, że między nimi nie ma życzliwości). Wyjawione, sprawiają, że zaczynają się nawzajem szanować, bo widzą, że ci drudzy nie są lepsi, a oni sami gorsi, ale że są tacy sami: słabi, ze swoimi ciemnymi sekretami.

 

Podziwiam córkę głównej bohaterki, Hortense, która chciała poznać swoją mamę, mimo wszystko i nie zniechęciła się po pierwszym z nią spotkaniu, mimo, iż wydawały się tak różne. Z czasem, okazało się, że są bardzo do siebie podobne i że jej mama ma w sobie o wiele więcej ukrytych „skarbów” i piękna, niż by się wydawało, niż pokazywała to do tej pory. Odnaleziona córka wydobywa z niej to, co najpiękniejsze. Zupełnie jakby wraz z porzuceniem córeczki zakopała w sobie wrażliwość i poczucie humoru i inteligencję, a stała się zgryźliwa, i nieznośna. Jej córka to część jej samej. Warto odnaleźć to, co się zgubiło, co jest naszym “brakiem”, pustką. W tej pustce jest zakopany nasz skarb.

 

Myślę o tym, że kiedy  tracimy kogoś, albo coś bardzo ważnego dla nas, to warto „przyjąć” tę pustkę i jeśli to możliwe, wejść w nią, odnaleźć jej źródło, oswoić ją po to, by nie była przeszkodą, ale źródłem nowej siły. Częścią mnie. Ne chodzi o to, by pustkę zapełniać czym innym, albo byle czym; tylko to, co jest jej przyczyną może ją wypełnić. Jeśli możliwe jest odzyskanie tego w realny sposób to wspaniale, jeśli nie, to trzeba ją przyjąć i pozostawić pustą i zgodzić się, że nic innego jej nie wypełni. Takie przyjęcie pustki, straty, według mnie, staje się częścią mojej osobowości, moją cząstką, już nie odrzucaną, ale przyjętą. A wszystko to, co przyjęte i zaakceptowane jest bogactwem i źródłem piękna i siły.

 

Podziwiam bohatera, brata głównej bohaterki, Maurycego. Był uczciwy i żył rozdarty pomiędzy miłością do żony, a siostry, które się nie znosiły. Sprawiał wrażenie uczciwego i próbującego pogodzić miłość do obu najdroższych sobie osób. To sprawiało, że był smutny, bo kochał obie i nie chciał z żadnej rezygnować na rzecz drugiej. Był wierny im obu i kochał je obie. Jego wierność została „nagrodzona”: obie się pogodziły. Warto trwać przy miłości i nigdy nie rezygnować z kochania drugiej osoby, choćby to sprawiało ból.

 

Dla mnie te myśli siostry o tym filmie, o głownych bohaterach, są bardzo głębokie. To spostrzeżenia, które budują, które wyciągają to, co pozytywne w drugim człowieku. Takie myśli sprawiają, że sama chcę patrzeć na drugą osobę szukając tego, co w niej dobre. Gdy zastanawiam się nad tym, co moja siostra pisze, to czuję jak moje serce się poszerza przyjmując piękne prawdy o człowieku: że to, co człowiek prezentuje na zewnątrz, może nie odzwierciedlać całego bogactwa i piękna, które ma w sobie. Dla mnie to ciągłe przypominanie sobie, gdy staję wobec innej osoby, której zachowania czasem nie rozumiem, że nie znam jej sytuacji, jej historii życia i nie wiem jakie wydarzenia doprowadziły ją do tego momentu.

 

Myśl dotycząca przyjęcia pustki bardzo mnie zastanawia. Warto mieć w pamięci, pytać się samego siebie: skąd we mnie ta pustka, po kim ona we mnie została?, skąd ten ból?. Rozpoznanie źródła pustki to, na przykład zobaczenie, że utraciłam relację z którymś z rodziców. Ta pustka to takie miejsce we mnie, którego nikt inny poza tym rodzicem nie jest w stanie zapełnić we mnie. Chcąc jedynie przytłumić ból wchodzimy w różne relacje, często w sposób nerwowy, niespokojny, z dużymi oczekiwaniami względem innych. Gdy tymczasem ból trwa i wcześniej, czy później pojawi się z powrotem. Wydaje nam się, że nie otrzymujemy tego, co powinniśmy dostać od innych, mamy żal i doświadczamy kolejnych zranień. Wydaje nam się, że inni nas krzywdzą, gdy tymczasem ból jest w nas samych. Szukamy ucieczki od pustki, której i tak nikt nie zaspokoi !! Jak ważne jest zgodzić się, że ta pustka, to właśnie miejsce tylko dla tego rodzica, a nie dla kogokolwiek innego. O ile głębsze, prawdziwsze i dojrzalsze możemy wtedy tworzyć relacje z innymi, gdy nie szukajamy zapełnienia pustki.

 

Zastanawiałyśmy się z Siostrą co zrobić, gdy pojawia się pustka, ból? Bo nie jest łatwo zaakceptować ten stan. Wydaje mi się, że często właśnie w takich momentach człowiek panicznie szuka kontaktu z inną osobą, żeby poczuć się lepiej, żeby ból minął, albo uśmierza ból za pomocą używek, kompulsywnego jedzenie, samookaleczeń, czy wchodzi w inne sytuacje, które mają rozładować napięcie emocjonalne (np.pornografia). Ważne, by wejść w ból i zostać w nim, aż będzie trzęsło i robiło się słabo. I nie myśleć o tym, że jestem w nim, po to by się skończył, ale po prostu jestem w nim. Ważne, żebym pozwoliła, by ból był. Uznaję go w ten sposób za ważną część mnie. I może pozostanie ze mną do końca życia, to nie ważne. Teraz on ma pierwszy głos, bo do tej pory go nie słuchałam i nie chciałam. I, wtedy, paradoksalnie, on się ” oswaja” i daje spokój. Już nie krzyczy o moją uwagę, bo wie, że go szanuję i nie chcę się go pozbyć.

 

Wszyscy cierpimy, dlaczego to ukrywamy”

Dlaczego wstydzimy się swoich zranień?, tego, co boli i tak skrzętnie to ukrywamy? Dlaczego czasem właśnie odsłonięte zranienia może ktoś wykorzystać przeciwko mnie, mówiąc: miałaś takie doświadczenia, to jesteś taka, a nie inna i nie chce ta osoba zobaczyć już nic więcej we mnie. Patrzę na Krzyż Chrystusa, Jezus z rozpiętymi ramionami, z krwawymi ranami, patrzę na Chrystusa Zmartwychwstałego, który wyciąga Swoje przebite dłonie. On pokazuje Swoje rany, rany najgłębszej tęsknoty za każdym z nas. “Oto wyryłem cię na obu dłoniach” (Iz. 49,16a), mówi Pan. Te rany bolą, bo są tęsknotą za człowiekiem. I w myśl mojej siostry, te rany to pustka za tymi, których Pan traci. Nie pozwólmy, żeby On cierpiał przeze mnie, żeby w Jego Sercu zostało tylko puste miejsce po mnie. Przecież to właśnie JEST MOJE MIEJSCE!! Gdy nie chcę w nim być, to jak mówi św. Augustyn: “Niespokojne jest serce moje”.

 

„Tajemnice długo skrywane potrafią zniszczyć”.

Jak zauważa moja siostra, główna bohaterka zdawała się niedojrzałą emocjonalnie osobą, gdy tymczasem skrywała tajemnicę. Jak bardzo ten ciężar musiał ją przygniatać, została z nim sama. Dopuszczenie prawdy powoduje uwolnienie w niej samej tego co piękne. Zranienia, które skrywamy, krwawią latami. Gdy chcemy o nich zapomnieć, wówczas pokrywa je skorupa żalu, smutku, niezrozumienia. To sprawia, że możemy zagubić siebie, swoje piękno, swoją wrażliwość. Dzielenie się z drugim swoją tajemnicą, bólem swojego serca, to wyraz bliskości i zaufania. To sytuacja, w której właśnie przez łzy, słabość i ból stajemy się sobie bliscy.

 

 „Warto trwać przy miłości i nigdy nie rezygnować z kochania drugiej osoby, choćby to sprawiało ból”.

Myślę, że to jest ważne, żeby w relacjach nie rezygnować z człowieka, z miłości do niego, bo czasem to pragnienie bycia blisko, może być pomocne dla drugiej osoby. Ważne jest nie narzucać się ze swoją miłością. Gdy pamiętamy o osobie, nosimy ją w sercu, to wtedy jest najbliżej nas. Najbardziej będziemy w stanie okazać drugiej osobie, że ją kochamy jeśli będziemy pragnęli, by w niej wypełniła się wola Boża!

Zdjęcie: źródło – www.vod.tvp.pl


 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *